niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 1

Od razu uprzedzam, że to dopiero początek, proszę się nie zrażać, jeżeli rozdział się nie spodoba :) Mam jednak nadzieję, że nie jest zły.
Rozdział z dedykacja dla pewnej wojowniczej owcy, która nie daje mi spokoju.

_
   Kay zaklęła cicho, kiedy zabrzmiał dźwięk domofonu. Wystraszona drgnęła, upuszczając krojonego właśnie banana wprost do miski z odpadkami. Odłożyła nóż i wytarła ręce. Irytująca melodyjka rozległa się ponownie, ale Kay zignorowała ją i zatrzymała przy lustrze. Przygładziła dłońmi długie, brązowe loki i starła z kącika oka odrobinę rozmazanego tuszu. Posłała swojemu odbiciu pełne niezadowolenia spojrzenie zielonych tęczówek i otworzyła drzwi.
   Alex jak burza wpadł do mieszkania, rozsiewając wokół mocny zapach męskich perfum. Kay cofnęła się instynktownie zanim przyjaciel ją staranował. Dopiero teraz mu się przyjrzała. Brązowe włosy jak zwykle miał potargane. Oddychał ciężko, a jego twarz była zaróżowiona od zimna. Tegoroczne jesienne wieczory nie raczyły ich nawet odrobiną pozostałości po letnich upałach.
    - Musisz coś zobaczyć – wydyszał i wyszedł przed dom.
    Kay chwyciła kurtkę, zamknęła drzwi na klucz i posłusznie ruszyła za nim w stronę jego hondy repsol.

    Odwróciła głowę. Martwe ciało leżące na chodniku zdążyło już zesztywnieć i napęcznieć od nieustającego deszczu. Z rozchylonych ust denatki wystawał siny koniec języka, kontrastujący z rozmytą czerwienią szminki. Jasne włosy falowały, poruszane strugami wody, płynącej wzdłuż niskiego krawężnika.
    Alex kucnął obok Kay i dłonią wskazał dwa małe punkty na szyi martwej dziewczyny. Kropki, wielkości główki od szpilki, znajdowały się w odległości jakichś trzech centymetrów od siebie. Pod każdą z nich widniał cienki, siny pasek, jak gdyby ktoś długo przyciskał wąski przedmiot do skóry.
   - To już kolejna... - mruknął mężczyzna, nie odrywając wzroku od, ślicznej niegdyś, twarzy martwej dziewczyny. - I znów te ślady... Jakby nie wysysał krwi, a ją zbierał...
    Kay skrzywiła się.
    - Trzeba ją stąd zabrać – powiedziała nagle. - Mick powinien ją zbadać. Może się czegoś dowiemy. Może poda nam jakiś trop. Albo dowiemy się, kto...
    - Kay, czego ty się spodziewasz? Że go złapiemy? Proszę cię... I co zrobimy? Poprosimy żeby udał się z nami na policję?
    - Nie musisz być złośliwy – wysyczała.
    - Dzwoń po gliny, zmywamy się stąd. Mick i tak ją dostanie.

   Chłód i atmosfera kostnicy wywołały na skórze Alexa gęsią skórkę. Potarł ramiona opatulone grubym wełnianym swetrem o luźnych splotach, ale nie przyniosło to ulgi. Wciąż drżał z zimna i nie mógł się doczekać, aż Kay wróci z gorącą herbatą. Od pół godziny czekali, aż ich znajomy patolog wyjdzie z sali i poinformuje ich, że nie odkrył w ciele denatki nic nadzwyczajnego. Że ich podejrzenia były bezsensowne. Alex doskonale wiedział, czego się spodziewać, a jednak siedział tutaj i marzł. Westchnął. Robił to dla Kay. Tej wariatki, która ubzdurała sobie, że rozwiąże zagadkę tajemniczych śmierci młodych dziewcząt. Już dawno stracił nadzieję na to, że jego przyjaciółka stanie się normalna i zajmie tymi wszystkimi babskimi rzeczami, których nie rozumiał. Kosmetykami, wyprzedażami, komediami romantycznymi... Westchnął ponownie. Kay była inna i właśnie dlatego była jego jedyną przyjaciółką.
    Drzwi prosektorium otworzyły się i stanął w nich wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o świdrującym, szarym spojrzeniu. Gdyby nie medyczny fartuch i zamiłowanie do trupów, mógłby uchodzić za atrakcyjnego, jednak w bieli nie wyglądał korzystnie.
    - Witaj. - Uścisnął dłoń znajomego i rozejrzał się po korytarzu. - Gdzie Kay? Wydawało mi się, że ją słyszałem.
    - Poszła po herbatę. Powinna zaraz być.
   Jak na zawołanie zza rogu wyłoniła się drobna sylwetka odziana w obcisłe dżinsy i kilka rozmiarów za duży, włochaty sweter. Rozwiane, brązowe loki tańczyły wokół jej twarzy, gdy szybkim krokiem przemierzała korytarz. Podała przyjacielowi kubek z parującym napojem i przywitała się z Mickiem.
    - Masz coś?
   - Poza tym, że wszystkie ofiary były młode, atrakcyjne i jeśli tak dalej pójdzie to przyrost naturalny jeszcze bardziej spadnie? Tak. Wszystkie trzy miały tę samą grupę krwi. Mało tego. Każda z nich była sucha.
   - Co masz na myśli? - Alex spojrzał na niego zaskoczony.
   - Zostały pozbawione przynajmniej połowy objętości krwi. I to nie z powodów naturalnych.
   - Tak myślałam – szepnęła Kay. - To jakiś maniak albo...
   - Kay, nie ma wampirów... To bajka. Wymysł. - W głosie Alexa pobrzmiewało rozbawienie. Dziewczyna naczytała się za dużo horrorów.
  - Ja już nie jestem tego taki pewien – rzucił Mick i z powrotem zniknął za drzwiami prosektorium.
   - Kay, wiesz, że on cię wkręca, prawda?
  Kobieta spojrzała na niego przelotnie i wbiła wzrok w małe okienko u góry drzwi. Wiedziała o tym. Ale coś w tonie głosu Micka nie dawało jej spokoju.

7 komentarzy:

  1. No! Wreszcie konkrety! Bardzo ładny opis martwego ciała :) Że nie wspomnę o "zabieraniu" krwi. Tylko do jakich celów? Hmm....? :D Chcę kolejny rozdział! Jakby co to wiesz co masz robić i do kogo pisać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Naprawdę mi się podoba, czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe i wciągające! Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem Twojego talentu pisarskiego.
    swiatprawieidealny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zrazilam się... Wiem że często nie jest się pewnym swoich tekstów, ale ty naprawdę nie masz się czym przejmować :)
    believeitonot.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam szczerze, że trafiłam tutaj przez przypadek. :D
    Ale historia jak najbardziej wciągająca. Oby tak dalej! ;)
    Czekam na nowość i mam prośbę. :)
    Mogłabyś powiadamiać mnie pod moim opowiadaniem w SPAM'ie? :D
    Ułatwiło by mi to życie:)
    http://day-of-my-dreams.blogspot.com/
    Może Cię zaciekawi moja historia. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewuniu - no co ja ci mogę napisać ? Skoro i tak wiesz, ze jesteś genialna :) lubię takie historie :) coś czuje, ze po raz kolejny będziesz moja inspiracja ;) A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wampir jak nic! :D Super, super, zobaczymy, co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń