Niebo
zasnuły ciemne chmury. Słońce, chowające się już za linią
horyzontu, przedzierało się jeszcze przez gruby dywan szarości,
jednak jego słabe promienie szybko gasły, przytłoczone ponurą
zasłoną. Oślepiająca błyskawica rozcięła niebo, a potężny
grzmot przetoczył się przez miasteczko, drżąc i wibrując w
chłodnym, przesyconym świeżością, powietrzu jesieni. Pierwsze
krople spadły na ziemię, rozpryskując się i tworząc na asfalcie
ciemną mozaikę wilgoci. Ludzie siedzący dotychczas na tarasach
kafejek w panice zbierali swoje rzeczy i uciekali do środka, gdy
deszcz zaczął padać z większą intensywnością. Już po chwili
okazałe krople przecinały powietrze i z dudnieniem obijały się o
szyby, a unosząca się właśnie biała mgła przesłoniła widok na
ulicę.
Czarnowłosy
mężczyzna ze spokojem sączył swą popołudniową kawę, patrząc
ponad brzegiem porcelanowej filiżanki na ludzi uwijających się
przy drzwiach. Kłębowisko osób otrzepujących parasole,
wyżymających mokre ubrania, gwałtownymi ruchami strącających z
siebie wilgoć przypominało mu mrowisko. Wystarczyło kilka kropel,
aby zasiać wśród nich panikę.
Ludzie
są żałośni, pomyślał z brzękiem odstawiając filiżankę
na spodek. Odetchnął głęboko, zaciągając się zapachami tych
wszystkich osób. Perfumy, pot, ubrania, wszystkie wonie mieszały
się i mile drażniły jego nozdrza, barwną feerią wpadając do
płuc. Przymknął oczy i ponownie wziął głęboki oddech. Jeden
aromat szczególnie mu się spodobał. Uśmiechnął się lekko i w
zamyśleniu potarł brodę, obserwując drobną dziewczynę
wychodzącą z kawiarni, wprost w ramiona jesiennej ulewy.
Kilkudniowy zarost zachrzęścił cicho.
Mężczyzna
jednym łykiem dopił kawę, zapłacił i spokojnym krokiem ruszył
ku drzwiom. Wychodząc na ulicę, bez trudu wypatrzył niewysoką
blondynkę, bezskutecznie polującą na taksówkę. Zbliżył się i
stanął tuż za nią. Powoli wciągnął do płuc jej zapach.
Delikatny, kwiatowy aromat, z finezyjną nutą wanilii i mięty
mieszał się z chemicznym, słodkim zapachem szamponu i ledwie
wyczuwalną wonią potu. Dziewczyna pachniała młodością i życiem.
Pięknem. Po raz kolejny odetchnął, rozciągnął usta w uśmiechu
i wyciągnął ręce.
Potężny
grzmot zagłuszył krzyk dziewczyny i łoskot jej martwego ciała
upadającego na chodnik. Strugi deszczu rozmazały jej czarny tusz i
karminową szminkę, tworząc piekielny efekt parodii kobiety.
Kremowa pomadka, spływająca po policzku, idealnie złączyła się
ze smugami krwi na szyi.
Podoba mi się! :) I nie zauważyłam żadnych błędów :) Naprawdę mnie zaintrygowałaś, dałaś sporo przymiotników opisujących, czekam na dalszą część i obserwuję! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie :) (komentarze i opinie mile widziane ;D )
http://jutro-bedzie-lepiej-book.blogspot.com/
Kurcze to jedyny blog z opowiadaniem, ktory zrobil na mnie tak ogromne wrazenie! Gratuluje talentu ;)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście robi wrażenie, zaintrygowalas mnie, czekam na pierwszy rozdział i rozwój akcji :-)
OdpowiedzUsuńbelieveitonot.blogspot.com
O łał :D Jestem tu, bo komentujesz u mnie i chciałam się nareszcie jakoś odwdzięczyć i... łał :D Czyli nie jest człowiekiem, czy tylko mordercą gardzącym swoimi pobratymcami? Bo nie ogarnęłam.
OdpowiedzUsuńŚwietny opis na początku, robi wrażenie :)
Weszłam z ciekawości na Twojego bloga... I kurde! Masz taletnt ;D Świetnie wszystko opisujesz i na prawdę ciekawie się zaczyna ^.^ No nic, lecę czytać dalej ;* /Wikaa
OdpowiedzUsuń27 yr old Nuclear Power Engineer Margit Ducarne, hailing from Victoria enjoys watching movies like Joe and Rugby. Took a trip to Timbuktu and drives a RX. najlepsza strona
OdpowiedzUsuń