Alex
po raz kolejny chwycił telefon, odblokował go i po chwili odrzucił
na łóżko w poczuciu beznadziei. Od godziny cholernie męczył się
z chęcią zadzwonienia do Kay. Pragnął usłyszeć jej głos,
usłyszeć zapewnienie, że jest bezpieczna, że już do niego wraca,
że... Właściwie chciał tylko przerwać jej wspólne chwile z
Jasonem. Zacisnął pięści, wbijając sobie paznokcie we wnętrza
dłoni. Nie bądź idiotą, Alex! Jest teraz szczęśliwa. Nic jej
po tobie... Westchnął ciężko,
położył się i ukrył twarz w dłoniach. Po chwili opuścił je i
wbił wzrok w sufit. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zamknął
oczy.
Dźwięk
telefonu wyrwał go z chwilowej stagnacji. Przepełniony nadzieją
zerwał się z pozycji leżącej i spojrzał na wyświetlacz. Jeszcze
nigdy nie czuł takiego rozczarowania na widok imienia swojej
siostry. Odebrał niechętnie.
-
Oby to było coś ważnego.
-
Przyjedziesz po mnie? - Głos Mii był uroczy i przyjazny jak nigdy.
-
Gdzie? - Alex westchnął.
Zapanowała
cisza, w której dało się słyszeć jedynie rytmiczny oddech
dziewczyny.
-
Na komisariat.
Alex
westchnął przeciągle, rozłączył się i ruszył po kluczyki.
Ciekaw był, co też jego młodsza siostrzyczka tym razem zwojowała.
Dwudziestoletnia brunetka była jego utrapieniem, ale i jedyną
rodziną. Słodkie, niepozorne dziewczę kryło w sobie nieskończone
pokłady awanturnictwa i wyszczekania. Do tej pory Alex nie potrafił
sobie wytłumaczyć, jak to się stało, że rok temu jego mała Mia
dotkliwie pobiła dobierającego się do niej, rosłego
przedstawiciela kultury sterydowo-dresowej.
Brama
garażu otworzyła się z głośnym stukotem i Alex wyjechał na
podjazd swoją grafitową E-trzydziestką. Choć auto nie było nowe,
kochał je ponad wszystko. Z zadowoleniem patrzył na promienie
słońca odbijające się w wypolerowanym, metalicznym lakierze
pokrywającym maskę. Po chwili refleksji nad pięknem swojego
„dziecka” Alex wcisnął gaz i ruszył w stronę miasteczka. W
końcu szum silnika zagłuszył nawracające myśli o Kay.
Zaraz
po wpłaceniu kaucji Alex poczuł wieszające się na nim
kilkadziesiąt kilo kręconowłosego szczęścia. Odwzajemnił uścisk
i trzymając siostrę za ramiona spojrzał jej w oczy.
-
Czy ty, idiotko, będziesz kiedyś normalna? - zapytał ostro.
-
Nie – odparła z rozbrajającym uśmiechem, w którym rozpoznał
swój własny, którym zawsze obdarzał Kay po tym, jak rzucił jej
złośliwą uwagę.
Alex
uśmiechnął się mimowolnie i pokręcił głową. Objął ją
jeszcze raz i przyciągnął do siebie.
-
Stęskniłem się, mała. Mogłabyś czasem zadzwonić.
-
Dziś zadzwoniłam. - Spojrzała na niego niewinnie.
-
Oj, młoda... Skaranie boskie z tobą – mruknął, czochrając jej
włosy.
Skierowali
się do wyjścia i kiedy już siedzieli w samochodzie rozdzwonił się
telefon chłopaka. Znów ogarnęła go nadzieja i znów przeżył
rozczarowanie, choć wyświetlone na ekranie zdjęcie Mickeya
rozbudziło w nim ciekawość.
-
Co masz? - Alex nie widział konieczności w witaniu się ze
znajomym.
-
Przy wstępnych oględzinach ofiar nie zauważyłem drobnego
szczegółu. Obydwie ofiary miały miały literę „J” wyciętą,
prawdopodobnie czubkiem noża, tuż pod linią włosów. No i jest
jeszcze coś...
-
No?
-
Znaleziono dziś kolejne ciało.
-
Następna dziewczyna? Gdzie tym razem?
-
Tym razem to nie jest dziewczyna - powiedział głucho Mick.
Na
linii zapadła cisza. Alex trawił słowa, które przed chwilą
usłyszał. Poczuł się cholernie zdezorientowany.
-
Więc? - zapytał po chwili.
-
Dziś rano dostarczono mi zwłoki młodego mężczyzny. Jeszcze nigdy
nie widziałem tak zmasakrowanego ciała... Nijak bym go nie powiązał
z tą sprawą, ale... Na piersi ma wydrapaną tę samą literę i
wszystko wskazuje na to, że ktokolwiek to zrobił, nie pozwolił mu
od razu umrzeć.