Kay
przełknęła ślinę i opuściła wzrok, nie umiejąc wytrzymać
przenikliwego, błękitnego spojrzenia. Zezłościło ją to.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i odepchnął od ściany
nonszalancko.
-
Nie przedstawisz mnie, Jase? - mruknął, podchodząc powoli. Miał
niski, lekko zachrypnięty głos, na dźwięk którego Kay zrobiło
się ciepło w okolicach podbrzusza.
Jason
spojrzał na niego z nieskrywaną niechęcią.
-
Kay, jak się pewnie domyśliłaś, to mój brat James. Jamie, to jest
Kay.
-
Miło mi w końcu poznać. - Czarnowłosy podał dłoń dziewczynie,
a kiedy ta ją uścisnęła, dodał: - Muszę przyznać, że Jase ma
lepszy gust niż przypuszczałem – Posyłając znaczący uśmiech
bratu, obrócił się i ruszył do jadalni.
Kay
chwyciła dłoń Jasona, widząc jak chłopak zaciska pięści i
posłała mu uspokajający uśmiech. Weszli razem do przestronnego
pomieszczenia, gdzie już czekał pięknie pachnący obiad. Sophie
nieustannie krzątała się wokół dużego, owalnego stołu i
odkrywała porcelanowe półmiski z potrawami. Kay usiadła pomiędzy
ukochanym a jego ojcem i rozejrzała się po pokoju. Hebanowa podłoga
mocno kontrastowała ze ścianami w kolorze écru, które
harmonizowały z jasnymi meblami. Na każdej wolnej powierzchni stały
ozdobne doniczki z przepięknymi storczykami o różnych barwach.
Jedynie naprzeciwko Kay na okrągłym stoliku stała okazała
paprotka. Na ścianie nad nią wisiało kilkanaście zdjęć
przedstawiających liczną rodzinę Holloway. Dziewczyna przez chwilę
poczuła lekkie uczucie zazdrości. Jej rodzina nigdy nie była tak
szczęśliwa, ani tak zintegrowana.
-
Słyszałem od Jase'a, że studiujesz. - Matthew uśmiechnął się
do Kay, nakładając sobie ładnie wyglądające mięso na talerz.
-
To prawda. Jestem na drugim roku dziennikarstwa. - Kay odwzajemniła
uśmiech i sięgnęła po sałatkę.
-
A co dalej?
-
Mam już staż w miejscowej gazecie, chciałabym też zorganizować
sobie coś w telewizji, niedawno rozsyłałam swoje cv, ale w
ostatnim czasie zapotrzebowanie na dziennikarzy nieco zmalało.
-
To prawda, ale myślę, że sobie poradzisz. Jace pokazywał mi twoje
felietony, nie myślałaś o karierze pisarki?
-
Nie – roześmiała się Kay. - To zupełnie nie moja bajka. Lubię
pisać, ale nie do tego stopnia, żeby wiązać z tym swoją
przyszłość.
-
Z czym wobec tego wiążesz swoją przyszłość? - James rozparł
się obcesowo na wysokim krześle i utkwił wzrok w dziewczynie.
-
Jak już mówiłam, chciałabym zorganizować sobie staż w
telewizji, a później, być może, rozwijać się w tym kierunku lub
podpisać umowę i pozostać na stanowisku w gazecie.
Pod
obstrzałem pytań Kay poczuła się jak zwierzątko na wybiegu, więc
zaraz po skończonym obiedzie zaproponowała pomoc w sprzątaniu i,
pozbierawszy talerze, z ulgą opuściła jadalnię. Powoli wkładała
je do zmywarki, ciesząc się chwilą spokoju. Kiedy nie mogła już
przedłużać westchnęła cicho, wyprostowała się, obróciła i
prawie krzyknęła, wystraszona. James uśmiechnął się na poły
bezczelnie, na poły życzliwie, stojąc kilka centymetrów od niej.
W jego niebieskich oczach tańczyły figlarne iskierki i Kay ponownie
poczuła rozlewającą się w jej wnętrzu falę ciepła. Całą siłą
woli starała się nie zarumienić, kiedy brat Jasona przechylił
głowę i zmrużył lekko oczy, przyglądając jej się badawczo. Po
krótkiej chwili wyciągnął rękę, odgarnął z policzka
dziewczyny kosmyk włosów i założył go jej za ucho.
-
Przyszedłem po deser – mruknął i sięgnął za plecy dziewczyny.
Jasne miseczki ułożone na tacy brzęknęły cicho, kiedy ją
uniósł. Uśmiechnął się ponownie, puścił Kay oczko i wyszedł
z kuchni.
Dziewczyna
wzięła głęboki oddech i ruszyła za nim. Kiedy usiadła przy
stole, Jason położył rękę na jej udzie i rzucił dziewczynie
pytające spojrzenie. Ta tylko pokręciła głową.
*
Łańcuch,
na którym zawieszony był worek treningowy brzęczał głośno przy
każdym uderzeniu Alexa. Chłopak od godziny tkwił na poddaszu i
wyładowywał emocje, chcąc zapomnieć pełne zadowolenia spojrzenie
Jasona. Irytowało go to, jak ostentacyjnie chłopak zachowywał się
przy nim. Jakby Kay była jego własnością. Dysząc ciężko
odszedł od worka i utkwił wzrok w widoku za oknem. Ściemniało się
powoli, a delikatne światło wschodzącego księżyca, sprawiało,
że zamglone miasteczko wyglądało, jakby pokrywała je gruba
warstwa kurzu.
Dopiero
teraz zdał sobie sprawę, że temperatura znacznie spadła. Na jego
spoconym ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie ruszył się
jednak, wciąż wpatrując w okno. Zastanawiał się, co u Kay.
Pewnie teraz ten arogancki chłopaczyna tuli ją do siebie jak
maskotkę, a ona, zaślepiona uczuciem, poddaje się jego dotykowi.
Alex poczuł złość na siebie. Zacisnął pięści i pozwolił, by
fizyczny ból zagłuszył uczucie zazdrości rodzące się gdzieś w
środku. Kay była jego przyjaciółką. Siostrą. Nikim innym.